Zawsze podchodziłam do Budżetu Obywatelskiego dla Miasta Łodzi z ogromnym entuzjazmem. Nie ukrywam, że jestem ogromną fanką tego rozwiązania. Widzę w nim ogromne pole do popisu i idące za tym możliwości przyśpieszania wprowadzania zmian dla lokalnej społeczności.
Pozytywne strony Budżetu Obywatelskiego to generowanie potężnej mocy napędowej dla ludzi, którzy znają potrzeby najbliższego otoczenia i chcą je wdrożyć. Rzeczywiście, kto raz posmakował przygody z BO, ten co roku z utęsknieniem czeka na nową edycję. BO to ogromne emocje, które wiążą się z oceną merytoryczną wniosków, dopuszczeniem ich do głosowania oraz z samym głosowaniem. Najciekawsze wnioski oraz wnioski kontrowersyjne często cieszą się zainteresowaniem lokalnych mediów. BO to swoisty rodzaj święta dla swoich fanów. Ja bez BO nie potrafię już normalnie funkcjonować.
Podaruj 1% dla Domu Kultury Niezależnej w Łodzi - KRS 0000543423
Negatywne strony Budżetu Obywatelskiego dla Miasta Łodzi to to, że bardzo często ma się do czynienia w komórkach merytorycznych UMŁ z ludźmi bez wyobraźni. Potrafią obalić najbardziej medialny projekt, chociaż tak po prawdzie to samo głosowanie decyduje czy medialna budżetowoobywatelska gwiazda dostanie swoje życie do uformowania w materii rzeczywistej. Wiele razy można usłyszeć od urzędników “nie da się tego zrobić w rok”. To, czego kompletnie w BO nie lubię, to uczestnictwa szkół i placówek medycznych – zwykły obywatelski projekt nie ma szans w głosowaniu, co zniechęca ludzi do składania swoich wniosków. Zupełnie nie podobają mi się zapowiedzi zmian zasad w VII edycji BO – wychodzi na to, że zostaną zlikwidowane zadania ponadosiedlowe (ogólnomiejskie), przez co projekty z większym rozmachem nie będą mogły być pozytywnie rozpatrzone merytorycznie, gdyż pule osiedlowe mają niezbyt satysfakcjonujący limit. No i mniejszych inwestycji dotyka problem rodem z Kiepskich: “robić ni ma komu”.
Foto: freeimages.com
Tagi: Budżet Obywatelski dla Miasta Łodzi